Music

niedziela, 22 maja 2016

Rozdział 17


Clary

Cień sunie za mną. Nie wydaje żadnego odgłosu. Sunie bezszelestnie zaledwie kilka centymetrów nad ziemią. Goni mnie, a ja uciekam trzymając na rękach płaczące niemowlę.
- Cii, kochanie. Mama nie pozwoli cię skrzywdzić. Już dobrze. Nie płacz.
Biegnę przed siebie, choć nie wiem przed czym uciekam. Wiem tylko tyle, że mam biec i się nie zatrzymywać. Biegnij. Biegnij Clary. Powtarzam sobie w myślach. Wide przed sobą ścianę. 
Nie ma żadnej ucieczki w bok. Odwracam się i przyciskam plecy do zimnej ściany. 
Niemowlę przyciskam kurczowo do siebie. Cień staje przede mną i przybiera postać Sebastiana trzymającego nóż w ręku.
- Bu. - szepcze.
Ostatnie co czuje to nuż zagłębiający się w moim brzuchu.

Budzę się. Strach ścisnął moje gardło uniemożliwiając mi krzyk.
Oddycham głęboko. Cała jestem zlana potem.
To był tylko sen. Wyluzuj Clary. Już się skończył. To tylko sen. Tylko sen. 
Po uspokojeniu się sięgam po szklankę z wodą która zawsze stoi na stoliku nocnym i szybko opróżniam jej zawartość. Czuje jak sen domaga się kontynuacji i zapadam się w objęciach Morfeusza.

***

Budzę się i widzę, że nadal jest noc. Brzuch mnie strasznie boli. Zginam się w pół i zaczynam krzyczeć. Na kołdrze pojawiają się ślady krwi. Mojej krwi. Nic tylko ból i krzyk. Mój umysł nie chce rejestrować niczego innego. Krzyczę prosząc o pomoc. Krzyczę z bólu. Krzyczę z przerażenia.
Do mojego pokoju wpada Sebastian. Łapie mnie za ramiona i pyta:
- Co się dzieje?
- Boli. Krew na pościeli. - tylko tyle mogę wykrztusić.
Chce zemdleć by nie czuć tego bólu. Sebastian klnie pod nosem i wybiega z pokoju.
Opadam na poduszki a po mojej twarzy lecą łzy.

Do pokoju wbiega Sebastian, Magnus i o Razjelu Valentine przetrzymywany przez dwóch Mrocznych.
Magnus natychmiast do mnie podbiega i zaczyna coś mamrotać pod nosem. 
Pewnie jakieś zaklęcia, z jego rąk wyskakują niebieskie iskry.
Otwiera oczy i mówi:
- Clary co ostatnio piłaś lub jadłaś?  
- Piłam wodę. - wskazuje pustą szklankę na stoliku nocnym.
Magnus bierze szklankę i znowu mruczy zaklęcia.
Ból nie ustępuje ale zelżał. Wciąż trzymam się za brzuch i dociera o mnie myśl.
- Co z dzieckiem? Co z moim dzieckiem? - teraz płaczę i krzyczę jednocześnie.
- Clary uspokój się. W tej wodzie była trucizna. Ale twoje dziecko sobie z nią poradziło. Jest silne.
- Na Anioła. Trucizna? - mówię nie dowierzając.
- Tutaj masz sprawce. - powiedział Sebastian wskazując Valentine'a który ciągle się szarpał z Mrocznymi - Odprowadźcie go do lochów. Co godzinę ma do niego przychodzić demon i wymierzyć mu 10 batów. Tak na rozgrzewkę. Później ja się niem zajmę.
Ból ustał pozostała tylko krew na pościeli i szok.
- Nie mogę. To za wiele. To za wiele. - teraz płakałam przytulając poduszkę do piersi jak tarczę.



3 komentarze:

  1. Cudo czekam na next ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Co taki krotki!? Blagam odpuzsze i czestrze. Tylko oto prosze. Tak to rozdzial super pozdro i weny zycze

    OdpowiedzUsuń