Music

poniedziałek, 26 grudnia 2016

Rozdział 5



- To co masaż? - spytała Jocelyn.

Pomimo reszty dnia w spa trzem kobietom wciąż mało było zabiegów relaksacyjnych i odmładzających.
Clary od dawna nie czuła się tak dobrze, Izzy wyglądała jeszcze lepiej - o ile to w ogóle możliwe😊- Jocelyn była odprężona i szczęśliwa. Uwadze jej towarzyszek nie umknęły jednak drobne zmarszczki koło oczu. Na szczęście spowodowane były one śmiechem. Przyszłej pannie młodej banan nie schodził z twarzy przez prawie cały czas.

***

- Chłopaki pomóżcie! - zawołał Jace trzymając płaczącą Kassi na rękach.
Od kiedy Clary wyszła minęło sporo czasu, a Kassi nie należała do osób cierpliwych. Stęskniła się za mamą. Alec zasnął na kanapie. Jego niebieski sweter był rozciągnięty na piersi gdzie mała go pociągnęła. Włosy Magnusa oklapły, a brokat znajdujący się na nich w jakiś magiczny sposób przestał błyszczeć. Zrezygnowany wtulił się w bok swojego chłopaka i zasnął. Jedynie Simon trzymał się jeszcze na nogach. Biegał po całym Instytucie i co chwila przynosił Kasandrze coraz to nowe zabawki, które były wszędzie porozrzucane. Jace gdy zobaczył co było ulubioną zabawką jego córki spojrzał na nią dziwnie i odrzucił zabawkę w kąt co spowodowało natychmiastowe wzmocnienie płaczu. Ulubioną zabawką Kasandry Herondale była pluszowa kaczka. Pomimo tłumaczeń ojca dziewczynka nie odpuszczała i płakała coraz bardziej.

- Zrozum kochanie. Kaczki są złe. Nie można lubić kaczek. Jesteś Herondale wstręt do nich masz we krwi. No już nie płacz. Ja przez ciebie zaraz osiwieje, a ty zostałabyś znienawidzona przez wszystkie dziewczyny na Ziemi. - rzekł blondyn i odruchowo przeczesał włosy dłonią. - Chociaż i tak byłbym najprzystojniejszym Nephilim na świecie.

- Jace, kiedy ona ostatnio jadła? - spytał Simon. - Sprawdziłeś pieluszkę prawda?

- Tak, tak. Wszystko sprawdziłem. - westchnął zrezygnowany i padł na fotel z dzieckiem na rękach. - Poddaje się, Simon podaj Kassi ten pomiot szatana.

Chłopak z prędkością wampira złapał za zabawkę leżącą w koncie i podał ja Cukierkowej Banshee (jakby ktoś nie pamiętał tak ją nazwał ja Magnus), mucząc pod nosem coś o człowieku, który się poddał.

***

Clary i Izzy wróciły wieczorem do Instytutu obładowane torbami z zakupami. Oczywiście Izzy musiała namówić dwie markotne rudowłose na zakupy, ale ona zawsze osiąga swój cel. Gdy tylko wjechały windą na górę i ruszyły korytarzem zostały zaatakowane przez Jace'a i Simona.

- Clary! -krzyknęli oboje.

Rzucili się by ją uściskać. Clary nie rozumiała co się dzieje. Stanęła nieruchomo i spojrzała na Izzy, która również wyglądała na zdezorientowaną i rozbawioną. Simon zaraz potem przytulił Isabelle i razem wrócili do pokoju czarnowłosej opowiadając jej po drodze o swoim dniu.

Jace również zaczął prowadzić ją do swojego pokoju streszczając jej swój dzień. Na koniec dodał:

- Od dzisiaj nigdzie Cię nie wypuszczę. Kassi płakała prawie cały czas. To demon nie dziecko.

Teraz Clary zrozumiała i wybuchnęła śmiechem. Przez chwilę myślała, że stało się coś złego. Teraz była już tylko radosna. Czuła się jak dziewczynka, która właśnie dostała lizaka.

- A dałeś jej ulubioną zabawkę?

- Nie! To przecież kaczka! Kaczki to zło! Moje dziecko nie powinno bawić się KACZKĄ! Ale później i tak musiałem jej ją dać, bo nie chciała przestać płakać.

Roześmiana Clary weszła z Jace'm do pokoju i zaczęła rozpakowywać zakupy. W torbach Clary pełno było modnych ubrań. Sukienki, spódnice, spodnie, bluzki i wszystko inne co Izzy uznała, że rudowłosa powinna mieć. Nie zabrakło oczywiście kosmetyków i biżuterii. Jeśli Clary nie chciała czegoś kupić Isabelle lub Jocelyn kupowały to za nią a następnie wpychały jej to w ręce. Dzięki karcie kredytowej Clave nie miały się co martwić o pieniądze.

Clary właśnie kończyła chowanie nowych ubrań do szafy, która dzięki zakupom zaczęła przypominać wypchaną po brzegi szafę Izzy. Jace poszedł coś zjeść do kuchni. Układanie rzeczy do szafy przerwało Clary pukanie do drzwi. Nie czekając na zaproszenie do pokoju weszła Isabelle. Na twarzy czarnowłosej widniał niepokojący uśmiech, lecz mimo to rudowłosa zachowała spokój.

- Mam coś dla Ciebie.  - powiedziała i wręczyła Clary małą torbę z nieznanym Clary logo. - Na pewno Ci się spodoba.

I już jej nie było. W środku znajdowała się czarna koronkowa bielizna na widok której Clary spiekła raka.

_________________________________________________________________________________

Przepraszam, że tak póżno dodaje rozdział, ale zostałam pozbawiona dostępu do komputera. :(
Mam nadzieje, że mi wybaczycie. Zapraszam do komentowania. <3



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz