Music

wtorek, 24 listopada 2015

Rozdział 4

                                       
Sebastian

Siedziałem wyprostowany na moim tronie, z uśmiechem patrząc na twarz Clary gdy do sali weszli Nocni Łowcy.
- Czas rozpocząć przyjęcie. - krzyknąłem
Clary wciąż oszołomiona w końcu wstała z tronu i spytała się mnie:
- Co to do cholery ma znaczyć? Co to za ludzie?
- Żeby królestwo dobrze funkcjonowało potrzebni są poddani, siostrzyczko. Oto odpowiedź na twoje pytanie. - odpowiedziałem z kpiącym uśmieszkiem patrząc jak jej twarz wykrzywia wyraz gniewu
- Jak śmiałeś, jak mogłeś i co teraz pokłony przed władcami? Nie mogłeś zostawić tamtego świata w spokoju musiałeś go jeszcze trochę pomęczyć. Ty potworze. - powiedziała ze łzami w oczach
Tego było już za wiele, ale żeby dać jej poczucie wygranej powiedziałem:
- Przecież mnie znasz siostrzyczko. To taki mój prezent pożegnalny dla Idrysu. Nie gniewaj się już. Co się stało to się nie odstanie. - powiedziałem Po przyjęciu będziesz potulna jak baranek. Jeszcze zobaczysz. powiedziałem w myślach.
- A teraz zachowuj się inaczej twoi głupi przyjaciele znowu zechcą mnie zabić, a ja mogę się zezłościć. - szepnąłem jej do ucha a ona lekko pokiwała głową
Wszyscy patrzyli się na nas a ja uśmiechnąłem się i poprowadziłem Claryssę na środek sali i powiedziałem:
- Czas zacząć tańce!
Od razu zaczęła grać muzyka i zacząłem tańczyć z moją siostrzyczką. Pogonieni przez Mrocznych zaczęli tańczyć też inni.

Clary

Wciąż wściekła zaczęłam tańczyć z Sebastianem. Teraz miałam jeszcze cięższy ciężar na barkach spoczywała na mnie odpowiedzialność za losy tych wszystkich ludzi. Sebastian miał wciąż kartę przetargową, ponieważ ich los nie był brany pod moją obietnice. Dobrze, że chociaż miałam obmyślony plan ratunku jego wykonanie nie będzie przyjemne Przynajmniej dla mnie. pomyślałam. Gdy skończyła się piosenka a Sebastian poszedł coś omówić z jakimś Mrocznym ja podeszłam do Izabelle stojącą przy stole z alkoholem i jedzeniem. Od razu wpadłam jej w ramiona i poczułam łzy napływające mi do oczu.
- Och, Izzy tak bardzo was wszystkich przepraszam.To wszystko moja wina. - wyszlochałam jej w ramię, a ona objęła mnie mocniej.
- Ciii. Już wszystko dobrze. Nie płacz, nie dawaj mu satysfakcji. - szepnęła mi do ucha - I to wcale nie jest twoja wina to wina Valentaina to on go stworzył. Chodź zaprowadzę cię do reszty. - i pociągnęła mnie za ramię. A ja ujrzałam wszystkich stojących przy kolumnie. Natychmiast podbiegłam do płaczącej mamy.
- Och, moja biedna córeczko. - powiedziała przytulając mnie - Moja biedna mała córeczko. - szeptała mi do ucha a ja poczułam jak łzy spływają mi i jej po twarzy mocząc moją sukienkę
Dalej był Magnus podtrzymywany przez Aleca, ale widać było, że wygląda już lepiej. Luke zamkną mnie w niedźwiedzim uścisku, Simon i Jace nie mogli się do mnie zbliżyć, ponieważ drogę zagrodził im Sebastian który zmaterializował się obok mnie.
- Wy nie ważcie się zbliżać do mojej siostry. Zrozumiano? - sykną - macie zakaz rozmawiania z nią i dotykania jej. Cz to jasne?
- Ona nie jest twoją własnością. - odparł lodowatym tonem Jace
- Och, ależ jest w końcu sam mi ją oddałeś. Nie pamiętasz? - spytał czym skutecznie zamkną mu usta Podał mi kieliszek szampana a ja udałam, że biorę łyk, nie patrząc na niego.
- Za dziesięć minut widzę cię na tronie. - szepnął mi do ucha - I pamiętaj o zakazach. Miłego wieczoru - powiedział reszcie z wyrazem pogardy na twarzy
Pociągnęłam Izzy za łokieć i szeptem opowiedziałam jej o moim śnie, gdy skończyłam ona stała z wyrazem niedowierzania na twarzy. Nie pozwalając jej nic powiedzieć powiedziałam:
- Musisz mi pomóc. On musi myśleć, że jestem piana gdy to coś dobiegnie do końca. - wskazałam na sale gdzie niektórzy dalej tańczyli. Wszyscy mieli na sobie stroje balowe na co wcześniej nie zwróciłam szczególnej uwagi. - Tak przy okazji niezła sukienka. - powiedziałam wymuszając uśmiech
Za plecami wymieniłyśmy się kieliszkami, teraz mój był pusty a jej pełny. Zamierzałyśmy tak robić przez cały bal. W końcu udałam się do tronu, gdzie czekał Sebastian. 


Proszę wszystkich o komentarze.             

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz