Music

czwartek, 28 grudnia 2017

Epilog


Jace - ktoś tęsknił za tym panem?

- Jace! - wołanie Clary wyrywa mnie ze snu - Jace, pomóż mi z Kassi.

- Już idę, rudzielcu! - odkrzykuje.

Podnoszę się z łóżka i czuje jak książka ześlizguje się z mojego torsu. "Anatomia Demonów" okazała się być iście usypiającą lekturą. Przeciągnąłem się i idę do pokoju córki. Białe drzwi ustępują pod naporem mojej dłoni ukazując Clary z naszym dzieckiem na rękach. Chyba zawsze będę się zachwycał tym widokiem. Podchodzę do ukochanej i zabieram jej Kasandrę. Ze zdziwieniem zauważam, że jest cięższa niż ostatnio.

- Ktoś nam tu chyba urósł, nie mała? - pytam się córki, a ta zaczyna się śmiać.

- Ktoś tu będzie musiał iść na zakupy. Tym razem ty idziesz z Izzy. Twoja córka Jace'sie Herondale zaczyna ze wszystkiego wyrastać. - Clary oświadczyła to z grobową miną.

Przełknąłem ślinę dostrzegając moją córkę w całkowicie nowym świetle. Teraz była ona omenem koszmaru który mnie czeka. Musiałem zrobić jakąś głupią minę bo Kassi i Clary zaczęły się śmiać.

- Clary, wiesz, że was kocham. Po co te próby wytrzymałości? To był żart prawda?

- Nie. Idziesz na zakupy i koniec dyskusji.


Nagle wszystko zaczęło się zamazywać. Słyszałem pomieszane głosy lecz nie rozumiałem słów. Zupełnie jakbym słyszał opeńtańczy bełkot tysięcy demonów. Zimno na ciele i słabość zaczęła mnie opanowywać. Byłem bezradny. Uczucie zimna zastąpiła miękkość materaca, a słabość dojmująca senność.

Co się ze mną stało? Co się ze mną dzieje? Gdzie jest Clary? A Kassi?

Przekręciłem głowę na drugą stronę w nagrodę otrzymując jeszcze głośniejszy i bardziej gorączkowy bełkot wokół siebie. Łupanie w głowie było nie do zniesienia. Zacisnąłem powieki i wychyliwszy się na bok zwymiotowałem na podłogę. Cóż przynajmniej tak mi się zdawało dopóki nie usłyszałem w końcu normalnych słów:

- Ej, moje buty!

- Jace? Jace, słyszysz nas?

- Tak...przymknijcie się. Łeb mi pęka. Co się stało. - wykrztusiłem z siebie i poczułem Saharę w gardle - Pić.

Zaraz koło moich ust znalazła się szklanka. Wypiłem łapczywie wodę i zdecydowałem się otworzyć oczy. W pomieszczeniu w którym się znajdowałem było przyjemnie ciemno i chłodno. Wokół łóżka stoczeni stali Alek, Magnus, Simon i Izzy. Nigdzie nie widziałem Clary mimo, że szukałem jej wzrokiem po całym pokoju.

- Gdzie Clary? - spytałem podnosząc się na łokciach i opierając plecami o ramę łóżka.

Z pewnością byłem w domu Magnusa. Może i wystrój jak zawsze był inny ale ten cały brokat mówi wszystko i oczywiści Prezes Miau w nogach łóżka. Nawet się stęskniłem za tym kotem.

Hmm. Ciekawe gdzie Church.

O czym ty myślisz Jace? Ogarnij się!
A, tak.

Miny wszystkich uległy natychmiastowej zmianie. Obudziło mnie to na tyle by popatrzeć stanowczo na Alek'a domagając się wyjaśnień.

- Jace, co pamiętasz jako ostatnie? - spytał Magnus dziwnym głosem.

- Byłem w Instytucie... Co ja tu robię?! Dobra to później. Clary mówiła coś o zakupach...nie, chwila. Walczyłem. Tak! Walczyłem z Sebastianem w bibli... Na Anioła gdzie Clary?! - krzyknąłem gdy sobie wszystko przypomniałem.

Wstałem i rzuciłem się na Simona. Złapałem go za t-shirt i zapytałem krzycząc:

- Gdzie Clary i Kassi do cholery? - puściłem łasicę i zacząłem krążyć po pokoju.

- Na Anioła, one były na spacerze kiedy ten świr przyszedł. Gadał coś o jakiejś runie czy zaklęciu, nie pamiętam w każdym razie coś o magii. Skopałem mu nieźle dupę ale wpadłem na regał i mnie ogłuszył. Kto w ogóle wpadł na pomysł regału w bibliotece?! Prawie go miałem, cholera!

Złapałem się za włosy i zacząłem ciągnąć moje cholernie seksowne włosy. Poczułem, że coś się nie zgadza. Jakby ktoś mi coś odebrał. Nie wiem skąd ale czułem, że chodzi o Clary.

Nagle do pokoju weszła Jocelyn z moją córką na rękach. Była większa, to nie różnica miesiąca a co najmniej kilku miesięcy.

- Co się do cholery stało?! Gadać! - krzyknąłem.

Niechcący przestraszyłem Kasandrę i ta zaczęła płakać. Czułem się dziwnie jakbym przed chwilą wyrwał się z innej rzeczywistości. Gestem nakazałem Jocelyn by podała mi dziecko. Zacząłem ją kołysać czując jednocześnie jakby moje mięśnie się odradzały. Mała się we mnie mocno wtuliła jakby chciała mi powiedzieć, że tęskniła. Po paru minutach Kassi spała a ja odzyskałem pełną moc w rękach.

- Jace, spałeś przez bardzo długi czas. Proszę byś mi nie przerywał. Jeśli to zrobisz nie wiem czy będę w stanie znowu zacząć.- Magnus mówił do mnie łagodnym głosem.

Zbyt łagodnym jakbym był dzikim zwierzęciem. W sumie byłem w takim stanie emocjonalnym, że się mu nie dziwie. Jocelyn zabrała mi Kassi a ja dopiero teraz dostrzegłem, że się zmieniła. Niegdyś uśmiechnięta teraz zmęczona i zrozpaczona. Oczy straciły blask, kąciki ust opadły, wory pod oczami zdolne przywołać wspomnienia wielu nieprzespanych nocy. Całe moje towarzystwo wyglądało podobnie.

Byłem strasznie zdezorientowany. Przez zasłony w oknach nic nie widziałem. Była noc czy dzień? Która godzina? Jak długo spałem? O czy oni mówią? Co z Clary? Co się im stało?

Czarownik wziął głęboki oddech i wyczarował sobie fotel. Usiadłem na łóżku i słuchałem zaciskając dłonie na kołdrze.

- Po tym jak Sebastian cię ogłuszył nałożył na ciebie jakiś czar połączony z runami. Nadal nie wiemy co to było. Byłeś w śpiączce. Twoje funkcje życiowe były w normie to coś jak śpiączka Jocelyn tyle, że twoje ciało nie musiało być w żadne sposób pielęgnowane. Jakbyś po prostu zamarzł. Clary...kazała nam się ukryć. Rozdzieliliśmy się. Ja, Alek, Isabelle i Simon byliśmy pierwszą grupą. Jocelyn, Luke i Kasandra drugą. Clary została i pilnowała Instytutu. Tylko jej Sebastian by nie skrzywdził. Nie chciała nas narażać, wiesz  jak to działało w Edomie. Uciekliśmy jak tchórze i do końca mojego wiecznego życia sobie tego nie wybaczę. Zresztą inni też. To był najgorsza decyzja jaką podjęliśmy kiedykolwiek. Clary przekonała nas wszystkich wykorzystała nasze słabości, nas samych i nasze uczucia. Muszę przyznać, że nieźle to rozegrała. Kiedy my się wylegiwaliśmy na plażach w Hiszpanii ona została i wzięła na głowę cały Instytut. Maryse nie była problemem w Idrysie miała aż nadto obowiązków tak samo jak Robert. w prawdzie to nie myśleliśmy o nich za bardzo w razie potrzeby Clary miała uruchomić runę iluzji. Sebastian przyszedł po nią i zabrał. Tego samego dnia złożył nam wizytę. Szukał Simona, nie zastał go więc odegrał się na nas. Izzy pozbawił prawej ręki, Alek nie ma władzy w prawej ręce, ja obeszłem się bez większych szkód. Simon był na polowaniu. Po tym zdecydowaliśmy się wrócić, plując sobie w brody, że uciekliśmy jak tchórze i zostawiliśmy Clary samą.

- Co się do cholery stało?! Jak mogliście ją zostawić samą. Idiotami nie jesteście a jednak daliście się jej namówić na tak oczywisty błąd. Mów gdzie ona jest? Czy ten demon nadal ją ma?! Gadaj Magnus i nie owijaj w bawełnę. Co się stało z moją ukochaną do cholery?

Tego było za wiele. Moja Clary, mój promyczek został sam z tym wszystkim. A oni...Oni uciekli i zostawili wszystko jej. Wszyscy wiedzieli, że nie było z Clary dobrze. Jej psychika była na skraju załamania. Tylko my trzymaliśmy ją przy zdrowych zmysłach, a oni ją zostawili. Miałem ochotę zabić Magnusa i wszystkich w Instytucie. Znaleźć tego przeklętego bękarta i skręcić mu łeb. Jeśli odważył się skrzywdzić moją Clary zabije go. Będzie umierał w męczarniach. A potem już nigdy nie wypuszczę jej z objęć. Nigdy.

Popatrzyłem na Magnusa nie wymawiając ani słowa. Zabiłbym go gdyby odważył się spróbować mnie uspokoić i nie obchodziłoby mnie to, że jest chłapaniem Alek'a. Cholera, rozniósłbym teraz cały świat gdyby to miało pomóc.

- Przepraszam Jace. Wszyscy zawiniliśmy. Clary...Ona...ona n-nie żyje.

- Co?! Coście zrobili?!

Cały drżałem z wściekłości. Nie mogło do mnie dotrzeć, że ona nie żyje. Nie żyje. Moje światło, moje odkupienie nie żyje. Zacisnąłem pięści i przywaliłem Magnusowi prosto w ten jego brokatowy ryj.

- JAK TO NIE ŻYJE? GDZIE BYLIŚCIE GDY ONA WALCZYŁA W POJEDYNKĘ?! NO GDZIE?? PIEPRZENI TCHÓRZE POWINNIŚCIE TU BYĆ, A NIE CHOWAĆ GŁOWY W PIASEK!

Nagle wszyscy wpadli do pokoju. Nie przestałem okładać Magnusa, mimo iż Luke próbował mnie przytrzymać. Całą furię wyładowywałem na czarowniku. Ale nawet za sto lat nie miałbym gość.

- Ona walczyła z magią Sebastiana. On ją omotał, opętał. Była przekonana, że go kocha. Urządziliśmy zasadzkę i ją tu sprowadziliśmy i pokazaliśmy twoje ciało. Zaczęła krzyczeć i łapać się za głowę. Szamotała się i mówiła do siebie. Wzywała Sebastiana. Upadła na podłogę i zaczęła się czołgać w twoim kierunku. Płakała. Wyglądała na szaloną i prawdopodobnie taka była. Pojawił się Sebastian i nas zaatakował nie mieliśmy z nim szans. Ona wciąż klęczała przy twoim ciele, płakała
i krzyczała. Gdy byliśmy już pewni swojej śmierci ona ucichła i wstała. Była taka spokojna. Podeszła do Sebastiana i położyła rękę na jego ramieniu. Zaczęła mówić o odkupieniu win. Powiedziała, że tak długo jak ona żyje ty się nie obudzisz. Wzięła ostrze i wbiła Sebastianowi w serce. Kazała nam się zaopiekować tobą i Kasandrą i zrobiła to samo. Przeszyła sobie serce sztyletem. Upadła a ty zacząłeś się miotać na kanapie. Byliśmy przerażeni i nie wiedzieliśmy co robić. Podbiegłem do niej, a Alek do ciebie. Byłem pewny, że ona nie żyje, ale za wszelką cenę chciałem coś zrobić. Oddałbym jej nawet moją nieśmiertelność. Następnego dnia wyprawiliśmy jej pogrzeb zjechał się cały Idrys by pożegnać bohaterkę, a tydzień później obudziłeś się ty.


______________________________

I koniec opowieści o Nocnych Łowcach. Trochę i to zeszło ale skończyłam. Cóż...pa!









środa, 1 listopada 2017

Rozdział 16



Clary


- Clary. Clary obudź się. - oddech przyjemnie łaskotał moje ucho.

Leniwie otworzyłam oczy i przeciągnęłam się odwracając na drugą stronę by spotkać złote tęczówki wpatrujące się we mnie...nie, chwila czarne. Tak czarne. Uśmiechnęłam się leniwie i westchnęłam zadowolona.

- Takie pobudki mogę mieć codziennie. - powiedziałam z uśmiechem.

Piękne zło...czarne oczy.

- Czego tylko zapragniesz królowo. Dla ciebie wszystko. - powiedział Sebastian i pocałował mnie w policzek.

Obdarowywał mnie pocałunkami na całej twarzy celowo omijając usta. Gdy się odsunął wciąż nie zasmakwowaszy moich ust jęknęłam niezadowolona i sama pocałowałam go przyciągając do siebie.

Hmm...Jak ja go kocham.

- Nadal ci mało diablico? - wyszeptał mi do ucha.

- Mhm. - tylko tyle byłam w stanie odpowiedzieć gdy jego ręce zaczęły błądzić po moim ciele.

Cudowny poranek.

***

Śniadanie w Paryżu to coś co z całą pewnością uwielbiam. Ciepłe, chrupiące rogaliki i pyszna kawa.
Zakupy w Mediolanie i zwiedzanie ruin w Grecji. Może to i strasznie przyziemne ale Sebastian uznał, że zasługuję na odrobinę luksusu. 

Pomyśleć, że kiedyś nie lubiłam zakupów. Z nim wszystko jest lepsze.

Leżeliśmy razem przytuleni na kanapie i oglądaliśmy film. Raczej udawaliśmy, że oglądamy, ponieważ co chwila czułam pocałunki Sebastiana na głowie i jego rękę masującą tył moich pleców. Było mi tak cudownie i przyjemnie, że na chwile zapomniałam o dręczącym mnie uczuciu.
No właśnie tylko na chwilę. W końcu zdobyłam się w sobie i zapytałam:

- Sebastianie? Cz-czy ja o czymś zapomniałam?

Niewiadomo czemu to pytanie budziło we mnie strach. Bałam się jego reakcji ale jednocześnie poczułam ulgę i zaśmiałam się w duchu z samej siebie. Przecież on by mnie nie skrzywdził jednak i tak odwróciłam się do niego z pewną obawą.

Jego ręka zaprzestała swoich kolistych ruchów na moich plecach by zacisnąć się lekko na mojej skórze ale zaraz ponownie rozpoczęła przerwaną czynność jakby nic się nie stało.

Spoglądając w jego oczy nic nie dostrzegłam. Sebastian przyciągnął mnie do siebie bliżej i oparł swój podbródek o moją głowę jednocześnie mnie kołysząc.

- Skąd taki pomysł, królowo? Czy coś jest nie tak? Coś się stało? - odparł spokojnie.

Jego głos działał na mnie usypiająco co w połączeniu z ciepłem i wygodą jaką mi dawał było zniewalającą mieszanką.

- Nie. Po prostu mam takie dziwne uczucie, że o czymś zapomniałam. O czymś ważnym.

- Spokojnie. Nic się nie dzieje. Wszystko jest w jak najlepszym pożądku. Jutro zaczniemy budować nasz świat. Musimy mieć wiele energii. Śpij dobrze kochanie.

Sen w objęciach ukochanego jest najlepszy. 


Simon

 Następny dzień był męczący. Nieprzespana noc po napadzie Sebastiana. Opatrywanie ran. Iratze rysowane z coraz większą frustracją. Kikut ręki Isabelle co chwila krwawił a wraz z krwią wypływała ropa. Alec'k wciąż nie odzyskał władzy w prawej ręce, która zwisa u jego boku jakby była martwa.
Magnus doszedł do siebie najszybciej. Kilka zaklęć, magicznych maści i naparów i z powrotem był cholernym Magnusem Bane'm. Cała energia po nocnym posiłku ze mnie wyparowała. Strach o ukochaną i przyjaciół. Wściekłość, że nie było mnie tu by im pomóc. Wściekłość, że ten sukinsyn* nadal żyje. Przerażenie na myśl co może się teraz dziać z Clary.

- Musimy wracać. Dość ukrywania się. Będziemy walczyć!

- Jak? Jak chcesz walczyć? Wsiądziesz na jednorożca i powalisz Sebastiana tęcza?
Ocknij się Simon. Straciłam dłoń którą się posługuje w walce. Wyćwiczenie lewej zajmie mi lata. Od dziecka uczymy się walczyć, nie nadrobię tego w cholerny tydzień. Alec'k nie może ruszać ręką. Łucznik bez sprawnej ręki? Weź się puknij w łeb i nie udawaj bohatera. Przegraliśmy.

Słowa Isabelle choć prawdziwe raniły mnie niczym stado pszczół. Nie byłem pieprzonym Batman'em. Potrzebowaliśmy bohatera.

- Potrzebujemy Jace'a. - głos Alec'ka niemal nie przyprawił mnie o zawał.

Nie możesz mieć zawału idioto. Jesteś wampirem, twoje serce nie bije.

- Co jeszcze? Czego jeszcze potrzebujemy? - głos Isabelle choć starała się zapewne do tego nie dopuścić zdradzał jaka jest przerażona i zmęczona.

- Kassi, Jocelyn i Luke. Nie ma sensu się ukrywać skoro Sebastian potrafi nas odszukać. Ściągniemy ich z powrotem. Nie chce znależć ich martwych na podłodze gdziekolwiek są. - głos Magnusa był pewny.

Wiedziałem, że czarownik jest wiekowy ale głos jakiego użył by wypowiedzieć te dwa zdania był przesiąknięty czymś takim, że nie chciało się z nim dyskutować. To coś jak głos rodzica, który po wywiadówce karze ci iść do pokoju. Nie ma szans się nie posłuchać.

- Postanowione. Wracamy do Nowego Jorku.


__________________________________________________

* nie mam na celu obrazy Jocelyn