Clary
Idąc za Sebastianem czułam coraz większy niepokój. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać.
On jest jak zamknięta księga która tylko czasami się otwierała i zawsze tylko na chwile.
Nie miałam wglądu w jego duszę albo tego co za nią uchodziło. Odgłosy naszych kroków towarzyszyły nam jak niewidzialni strażnicy pilnujący by cisza nie wdarła się między nas choćby na moment. Szliśmy powoli ze względu, że w tak zaawansowanej ciąży coraz trudniej było mi się poruszać. Szłam w niewielkim odstępie od niego. Nie chciałam go przypadkiem dotknąć a tym bardziej nie chciałam żeby on dotknął mnie. Jeden nawet najdrobniejszy jego dotyk sprawia, że dostaje dreszczy. Nie są to dreszcze podniecenia tylko strachu i chłodu, który zawsze mnie ogarnia przy choćby muśnięciu przez niego. Na dodatek czuje wtedy do siebie obrzydzenie a ta jedna jedyna noc z nim staje mi przed oczami jak niechcący przeminąć koszmar trzymający mnie w swych sidłach.
- Na pewno Ci si się spodoba to co przygotowałem. Moja królowa musi mieć wszystko tak samo jak król i jego dziedzic a zarazem potomek. - powiedział.
Drgnęłam na dźwięk jego głosu. Tak długo żadne z nas się nie odzywało mając za kompana jedynie echo kroków, że zapomniałam na chwile o jego obecności.
Nie odpowiedziałam tylko lekko kiwnęłam głową. Stanęliśmy przed zwykłymi drewnianymi drzwiami. Widząc oczekujący wzrok Sebastiana wzięłam głęboki wdech sięgnęłam do klamki.
Była zimna w dotyku, wyczułam na niej jakiś wzór. Nie miałam czasu żeby sprawdzić co to za wzór, bo Sebastian położył dłoń na moich plecach, chcąc zapewne mnie pośpieszyć jego dotyk sprawił, że zadrżałam i czym prędzej otworzyłam drzwi.
Nie wiem czego się spodziewałam ale z pewnością nie tego. Moim oczom ukazała się sypialnia w czarno białych kolorach z fioletowymi i czerwonymi akcentami. Na środku pokoju stało ogromne łóżko zaścielone w czarną i białą pościel i stos fioletowych i czerwonych poduszek.
Na podłodze z czarnych paneli leżał puchowy biały dywan. Na ścianie wisiał mój obraz przedstawiający jezioro Lyn podczas zachodu słońca tylko w szarościach. Na prawo od łóżka były dwie pary drzwi, a po lewej tylko jedne. Całkowicie już zdezorientowana spytałam z otwartymi szeroko oczami:
- Co to jest?
Sebastian podchodzi do mnie od tyłu, obejmuje w talii i kładzie ręce na moim brzuchu na co ja się wzdrygam i stoję jak słup soli nadal przyglądając się pokojowi dostrzegając coraz to nowe elementy wystroju.
- To jest nasza sypialnia. Przygotowałem ją dla nas. Dziś skończono nad nią pracę. Choć za mną. - powiedział i pociągnął mnie za rękę w stronę drzwi po lewej stronie.
Otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka. Zobaczyłam piękny pokój dla dziecka. Po moim policzku spłynęła łza. Nagle to wszystko stało się takie realne. Ja i dziecko będziemy żyć z potworem który podaje się za mojego brata.
- Nie mam doświadczenia co do takich rzeczy więc daje ci wolną rękę. Możesz go zmienić jak tylko Ci się podoba. W sypialni po lewej znajduje się łazienka i garderoba. Po porodzie przeniesiemy się tutaj. Będziemy blisko siebie i dziecka. Co ty na to siostrzyczko?
- Ojciec roku. Dobrze, że mogę decydować o swoim życiu, nie ma co. Dziecko też będziesz kontrolował?
Zdaje się, że ta chwila nerwów nie podziałała dobrze ani na mnie ani na niego.
- Dobrze Cię widzieć w dobrym humorze.
Niestety muszę to powiedzieć. - chwycił mnie mocno za ramię. - Masz mnie szanować i słuchać. Jesteś moją królową a ja twoim królem. Kocham Cię i chce dla Ciebie jak najlepiej. Jeśli mnie zezłościsz zabiorę Ci to dziecko i zamknę w pokoju. Rozumiesz mnie? - spytał i puścił moje ramię.
- T-tak - odpowiedziałam i patrzyłam się jak zaklęta w łóżeczko w którym moje maleństwo będzie lada chwile leżało. Nie mogłam odpędzić od siebie myśli, że on może zabrać mi moje dziecko.
Moje dziecko. Nie jego. Nie nasze, tylko moje i Jace'a. Łzy napłynęły mi do oczu, za wszelką cenę nie chciałam by opuściły moje powieki. Szybko zamrugałam i przeniosłam wzrok z łóżeczka na Sebastiana, a konkretniej jego oczy. Były takie jak zawsze bez wyrazu. W tamtej chwili cieszyłam się z tego. Nie wiedziałam o czym myśli. Powiadają, że oczy są zwierciadłem duszy. On nie ma duszy.
Teraz widzę to dokładniej w tych czarnych tunelach bez dna.
Nagle poczułam szarpnięcie w dole brzucha.
Nie, nie to się nie dzieje!
Krzyczałam wewnątrz.
Złapałam mocno ramię Sebastiana i wypowiedziałam te banalne słowa:
- Wody mi odeszły. Ja rodzę!
***
Sebastian pomógł mi dojść z sypialni dziecięcej do NASZEJ nowej sypialni.
Położyłam się na łózko i zaczęłam głęboko oddychać jak na filmach. Haloo, mam dopiero 17 lat skąd mam wiedzieć jak się rodzi. Przebiłam nawet moją matkę. Magnus też nie dał mi żadnych wskazówek w końcu poród zaczął się za wcześnie.
Dalej już nie będę opowiadać chyba wszyscy wiedzą jak się rodzi.
Dużo bólu, krwi i krzyków. Przy porodzie pomagał mi Magnus, Isabelle i mama. Sebastian zgodził się by przy mnie była, bo w końcu to moja matka i to ona ma doświadczenie w rodzeniu.
Ciągle mi powtarzała:
- Nie bój się skarbie. Dasz radę. Jesteś silna. Wierzymy w ciebie. Wiem, że dasz radę, oddychaj.
Jej słowa ledwie do mnie docierały. Rozdzierana bólem nie mogłam się skupić. Tak bardzo chciałam by Jace tu był. Chciałam chwycić go za rękę i razem z nim powitać nasze dziecko na świecie.
Łzy lały mi się po policzkach mieszając z potem.
Po godzinie usłyszałam:
- Clary jeszcze tylko raz. Widać główkę.
Nie wiem kto to powiedział łzy w oczach zamazywały mi cały obraz.
Z krzykiem zrobiłam ostatni wysiłek i … urodziłam. To był trudniejsze niż myślałam.
Izzy starła mi pot i łzy z twarzy. Wreszcie wszystko widziałam. Na rękach Jocelyn zobaczyłam zakrwawione i płaczące niemowlę. Wyciągnęłam ręce, mama podała mi moje dziecko i zapłakałam ze szczęścia. Piękna dziewczynka ze szmaragdowo zielonymi oczami, takimi samymi jakie mam ja.
- To dziewczynka. - powiedział Magnus.
Przytuliłam dziecko i w tej samej chwili do pokoju wszedł Sebastian.
Podczas tej całek akcji porodowej stał pod drzwiami.
Wyszedł gdy w gorączce bólu nakazałam mu wyjść, bo inaczej nie będę przeć.
Na jego widok cała się spięłam.
- Gratulację. - podszedł do mnie i pocałował w czoło, mocniej przytuliłam dziecko. - Wyjdźcie chce zostać sam z Clary i naszym dzieckiem.
Gdy wszyscy mieli już wychodzić ja poczułam kolejny skurcz i krzyknęłam.
- Magnus co się dzieje?!
- Musi być drugie dziecko. - powiedział Magnus.
- Bliźnięta. - wyszeptałam.
***
Po kolejnej godzinie bólu i krzyków urodziłam syna.
Na jego widok przeraziłam się. Nie płakał. Myślałam, że nie żyje. Kiedy Magnus mi go podał zobaczyłam oczy czarne jak tunele. Takie same jakie ma Sebastian. Patrzył swymi oczami prosto na mnie. Na widok tego dziecka zapłakałam z rozpaczy.
To niemożliwe. To jest przecież niemożliwe. On nie może być jego.
Po porodzie drzwi znów się otworzyły i wszedł uśmiechnięty Sebastian.
- Mam też syna. Wspaniałe wieści. Wspaniale się spisałaś, siostrzyczko. Książę i księżniczka Edomu.
Wziął na ręce moją córkę i syna. Chłopiec nie okazał żadnych emocji, był jak lalka.
Dziewczynka gdy tylko ją dotkną zaczęła płakać. Jej słone łzy wsiąkały w ubranie i skórę Sebastiana zostawiając za sobą świetlisty kształt. Mój brat tego nie zauważył zauroczony swoim synem.
Ja to dostrzegłam Magnus najwyraźniej też gdyż zbliżył się odrobinę by lepiej widzieć.
Na twarzy Sebastiana powoli znikał uśmiech zastąpiony grymasem bólu.
Byłam przerażona i zafascynowana jednocześnie. Ruchem ręki kazałam Magnusowi zabrać moją córkę z jego rąk. Mojego synka niestety nikt nie mógł uratować. Ja byłam zbyt zmęczona i obolała by się podnieść, a Magnus trzymał na rękach moją mała Kasandrę.
- Mamo, Isabelle! - krzyczałam.
Podczas drugiego porodu zostały za drzwiami. Teraz szybko weszły. Isabelle szybko do mnie podbiegła, a Jocelyn patrzyła się jak zaklęta w mojego syna. Na pewno zauważyła jego zachowanie i oczy, te przeklęte czarne oczy. Krzyczałam na nią i Izzy żeby ratowały mojego syna, ale nie mogły się dostatecznie zbliżyć. Gdy chciały bliżej podejść odbijały się od niewidzialnej ściany która otaczała Sebastiana i mojego syna. Krzyczałam i płakałam a niebiański ogień zabijał powoli Sebastiana pnąc się coraz wyżej by dotrzeć do jego serca. Isabelle wybiegła z pomieszczenia. Krzyczałam za nią żeby mnie nie opuszczała trzymając moją matkę za rękę.
Płacząc mogłam tylko patrzeć jak Sebastian miota się w płomieniach które nie przekraczały niewidzialnej bariery. Mimo bólu trzymał naszego syna mocno przy piersi. To był najbardziej przerażający widok jaki widziałam w życiu. Chciałam wstać pomimo wszystko ale przytrzymywali mnie mama i Magnus. Izzy wróciła do pomieszczenia cała zdyszana zapewne po biegu i trzymała za rękę Jace'a za nim do pomieszczenia wpadł Alec, Luck i Simon. Jace, Alec, Luck i Simon patrzyli się zdezorientowani to na Sebastiana i mojego syna na jego rękach to na mnie miotającej się rozpaczliwie na łóżku to na płaczącą Kasandrę leżącą w łóżeczku, które Magnus magicznie przeniósł z pokoju obok. Jace szybko do mnie podbiegł zastępując Magnusa, popatrzyłam w jego złote oczy i zobaczyłam tam zdezorientowanie i smutek. Magnus wyjaśniał co się dzieję a ja krzyczałam błagając by ktoś uratował mojego syna. Chwile potem niebiański ogień przenikną do serca Sebastiana dosięgając również moje dziecko, które zamieniło się w dym i zniknęło. Pozostał tylko Sebastian leżący na podłodze i dławiący się krwią która wypływała z jego ust i nosa. Jego rysy twarzy się wygładziły nadając mu bardziej ludzki wygląd, a jego oczy przybrały kolor zieleni taki sam jaki mam ja i mama oraz moja córka. Jocelyn szybko do niego podbiegła i położyła mu głowę na swoich kolanach by ułatwić mu oddychanie. Sebastian otworzył usta i wychrypiał głosem pełnym bólu:
- Matko. To ja Jonathan. Jestem wolny. Przepraszam Cię przepraszam was wszystkich. - odwrócił głowę w moją stronę - Wybacz mi Clary ja tego nie chciałem to On. Miał kontrolę nad moim ciałem… próbowałem walczyć ale on był silniejszy, mogłem tylko patrzeć. Przepraszam Cię… tak bardzo Cię przepraszam. - wziął ostatni świszczący oddech, zamknął oczy i zmarł.
Jocelyn płakała ja zresztą też. Jace pomógł mi wstać wzięłam córkę na ręce i podałam Jace'owi.
- Jace poznaj Kassi. Naszą córkę
Blondyn patrzył się w szkraba jak zaklęty, wziął ja ostrożnie na ręce jakby była ze szkła, przytulił do piersi i uśmiechnął się. Odwróciłam się i podeszłam do mamy która wciąż klęczała na podłodze z głową Jonathana na kolanach i płakała głaszcząc jego białe włosy. Ja również ulękłam i kolejny raz się rozpłakałam. Płakałam za bratem i moim synem. Wiedziałam, że to dziecko byłoby takim samym potworem jak Sebastian, ale każda matka kocha swoje dziecko choćby nie wiadomo jakie było.
- Magnusie, sprawdź proszę co się dzieję na zewnątrz. - powiedziałam i przytuliłam mamę.
Czarownik wyjrzał na zewnątrz przez okno i powiedział:
- Clary, musisz to zobaczyć. Jesteśmy wolni. Na Prezesa Miau jesteśmy wolni. Wszyscy Mroczni nie żyją ze śmiercią Sebastiana zginęli i oni. Na dziedzińcu jest brama do naszego świata, pozostali nephilim już przez nią przechodzą. Musimy iść zanim się zamknie inaczej tu utkniemy.
Tak więc cała gromadą ruszyliśmy na dziedziniec. Jace mnie podtrzymywał żebym nie upadła, ponieważ nadal byłam cała zmęczona i obolała. Isabelle trzymała na rękach moją córkę zawiniętą w biały kocyk. Jocelyn szła z Lukiem który niósł ciało mojego brata, Alec i Magnus szli przodem trzymając się za ręce. Przeszliśmy wszyscy przez świetlistą bramę i znaleźliśmy się u podnóża fontanny z syreną w Alicante.
Witam wszystkich Nocnych Łowców.
Wiem, że powinnam to już dawno wstawić ale jak zaczęłam pisać to było już późno potem dokuczała mi wena i pisałam to parę dni. Ale mam nadzieję, że mi wybaczycie i ten epilog będzie wystarczający na przeprosiny.
Zeswataj Tessę z Magnusem...
OdpowiedzUsuńPo epilogu spodziewałam się chyba trochę więcej ;/ Może więcej opisów uczuć? W końcu Clary straciła syna, więc to jak się czuła po jego stracie mogłoby być opisane więcej niż w kilku zdaniach.
OdpowiedzUsuńMimo to zakończenie oki :)) Masz zamiar robić drugą księgę?