Music

piątek, 20 października 2017

Rozdział 15



Simon

Piątek najgorszy dla mnie dzień w tygodniu.
Kiedyś z utęsknieniem wyczekiwany dziś oznaczający polowanie. Isabelle oczywiście proponowała mi swoją krew ale nie mogłem. Nie ufałem sobie do końca a moja Izzy nie powstrzymywałaby mnie.

Nawet jakby chciała to i tak byłaby za słaba po utracie krwi. Moimi ofiarami są jedynie osoby które na to zasługują. Jestem trochę jak ten Edward ze "Zmierzchu" za którym kiedyś szalała Clary. Więc oczywiście wiem o nim wszystko przez jej paplaninę.

I tak wolałbym to od tego co miałem zrobić. Zapuszczanie się w uliczki Barcelony jest niebezpieczne dla ludzi. Jestem tu zaledwie 5 minut a już słyszę szybkie bicie serca i krzyk kobiety.

Ruszam w tamto miejsce z szybkością wampira i widzę jak młoda na oko 20 letnia kobieta jest przyciskana do ściany rozpadającego się domu i szarpana za ubrania. Jej torebka leży niedbale na ziemi a naprzeciwko niej stoi brudny i obrzydliwy na oko z 40 latek. Trudno stwierdzić przez brud i zapewne wyniszczający sposób bycia. Od jego zapach robi mi się niedobrze. Ale to on ma być moim dzisiejszym posiłkiem.  Szybko odciągam faceta od kobiety i każę jej uciekać.

Ta natychmiast puszcza się biegiem nie oglądając się za siebie i dobrze. Nikt nie powinien tego widzieć. Gdy jestem pewny, że nikogo nie ma w pobliżu przyszpilam mężczyznę do walącego się budynku i wbijam w jego szyję. Mimo odoru i paskudnej krwi piję nadal. Dobrze, że jest trzeźwy, ani nie jest na prochach. To miałoby nieprzyjemne skutki uboczne. Po zaspokojeniu pragnienia układam mężczyznę w kącie i sprawdzam czy żyje. Puls jest słaby ale wyczuwalny zostawiam mu w kieszeni 100 dolarów i odchodzę.

Idąc potrąciłem coś stopą, spojrzałem w dół i zobaczyłem torebkę zaatakowanej kobiety. W sumie czemu nie? I tak szybko się uwinąłem. Przeszukałem torebkę w celu znalezienia portfela i wyjąłem z niego dowód osobisty. Hmm, niedaleko. 5 minut i jestem na miejscu. Zostawiam torebkę na chodniku przed drzwiami, pukam i uciekam. Z dachu domu na przeciwko widzę jak drzwi otwiera ta sama kobieta, teraz na dodatek zapłakana ale w świeżych ubraniach. Rozgląda się dookoła i już ma zamykać drzwi kiedy zauważa swoją torebkę. Bierze ją i znika za drewnianą powłoką.

Słaby dobry uczynek ale to i tak lepsze niż nic. Raczej nie będę ratował małych kotków ani pomagać starszym panią przejść przez jezdnię. Byłem jedną wielka porażką. Nie potrafiłem obronić swojej przyjaciółki, żywiłem się na ludziach jak pasożyt i ukrywałem jak szczur.

Postanowiłem.

Koniec z tym!

Clary

Po raz któryś tego dnia odzyskałam świadomość. Z wcześniejszych doświadczeń wiem, że zaraz znowu zasnę i będę bezsilna wobec tego potwora. Czuje jak macki jego wpływu owijają się wokół mojego mózgu, odbierają siłę i wolną wolę. Długo nie wytrzymam. Proszę, pomocy!

Ale...tym razem nie zasypiam. Dziwne. Czuję się zdrowa? Gdzie jest Sebastian? Czemu nie ma go przy mnie? Obiecał, że mnie nie opuści. Tak bardzo za nim tęsknie. Tęsknota powoduje u mnie płacz. Chce go przy sobie! Gdzie jesteś? Potrzebuję cię!


Sebastian

Zegar wskazuję godzinę 12:00 w nocy. Dokonało się. Nareszcie!

Pokonałem wszystkich i mam wszystko co chciałem. Teraz czas na to by odbudować moje imperium.
Z moją królową przy boku będzie to sama przyjemność. Muszę szybko do niej wrócić, nie żebym narzekał.

Nieprzytomna Lightwood leży u mych stóp z jej ręki krew płynie strumieniami. Odcięta dłoń dziewczyny wisi przywiązana do mojego pasa. Życzę powodzenia z walką suko.

Czarownik leży z raną na klatce piersiowej  z której sączy się krew i barwi dywan jego chłopak jest przyszpilony mieczem który wbiłem mu w ramię. Powodzenia z poruszaniem tą ręką kiedykolwiek.

Został jeszcze ten głupi wampir. Wprawdzie jego głowa miała być prezentem dla Clary ale to już nie ważne. Dłoń Isabelle będzie idealnym zamiennikiem.

Odwołuje demony i przekręcam pierścień na palcu.


Clary

Na dźwięk wchodzenia po schodach szybko zrywam się z łóżka i biegnę w stronę drzwi, lecz zanim to zrobię same się otwierają i staje w nich Sebastian. Nie bacząc na nic rzucam się na niego i przytulam. Ten natychmiast mnie objął, a następnie wziął na ręce i posadził na łóżku nie wypuszczając mnie z objęć. Do mojego nosa dociera zapach krwi i szybko się od niego odrywam uważnie lustrując go wzrokiem w celu znalezienia jakiejkolwiek rany.

Krew przesiąkająca na koszuli w miejscu ramienia. Szybko chwyciłam go za rękę i wyczułam na niej kolejną ranę. Zassałam powietrze na ten widok. Kto śmiał go skrzywdzić?!

- Co ci się stało? Kto to zrobił? - mój głos był pełen przejęcia.

- Spokojnie, aniołku. Nic mi nie jest. Wiesz liczyłem na opiekę. Co ty na to moja pielęgniareczko?

Szybko pobiegłam do łazienki w poszukiwaniu apteczki. Wróciłam z wodą utlenioną w ręku i mokrym ręcznikiem. Ostrożnie zdjęłam mu koszulę. Na widok jego nagiego ciała zrobiło mi się gorąco.
W mojej głowie pojawiły się nieprzyzwoite obrazy naszej dwójki pod prysznicem. Zganiłam się szybko za te brudne myśli i oczyściłam rany.

Sebastian

Jej przejęcie moimi ranami było zabawne. Pierwszy raz ktoś tak się o mnie martwił. Mimo, że jej przywiązanie do mnie i miłość to tylko iluzja zamierzam z niej czerpać ile się da. Jej reakcja na mój nagi tors dała mi wielką satysfakcję. Spokojnie kruszyno już niedługo zobaczysz więcej, znacznie więcej.

Moja siostra, moja królowa.