Rozdział 22
Siedze na drugim końcu stołu który spokojnie mógłby pomieścić 10 osób. Po drugiej stronie siedzi Sebastian i uzgadnia coś po cichu z Mrocznym. Chyba ma na imię Axel. Był jednym z pierwszych przemiemionych. Ale to nie ważne. Piję sok pomarańczowy i wzdycham z nudów. Dzięki Bogu, że nie mogę pić arkocholu. Gdybym mogła mój brat pewnie lałby we mnie ile wlezie. A tak przynajmniej nie stracę jasności umysłu. Oby wszystko pozostało pod kontrolą. Głaszcze swój zaokrąglony brzuch w odpowiedzi czuje ruchy mojego maleństwa. Dopiero za chwilę orientuję się, że Axel wyszedł a Sebastianmi się przypatruję.
- Pięknie wyglądasz. Widze, że Amatis pouczyła Cię w sprawie wyglądu. Z tego co wiem Izabelle też ci pomaga z ubieraniem.
- Nie widze sensu w tej rozmowie. Mów o co Ci chodzi i zakończmy tą bezsensowną kolację.
-Ach. No dobrze. Ale dopiero po kolacji w twoim stanie musisz dużo jeść. Widzę twój brzuch. - mówi i się do mnie uśmiecha.
Moja twarz pozostaje bez wyrazu. Nakładam na talerz kurczaka i ryż z warzywami.
- Pięknie wyglądasz. Widze, że Amatis pouczyła Cię w sprawie wyglądu. Z tego co wiem Izabelle też ci pomaga z ubieraniem.
- Nie widze sensu w tej rozmowie. Mów o co Ci chodzi i zakończmy tą bezsensowną kolację.
-Ach. No dobrze. Ale dopiero po kolacji w twoim stanie musisz dużo jeść. Widzę twój brzuch. - mówi i się do mnie uśmiecha.
Moja twarz pozostaje bez wyrazu. Nakładam na talerz kurczaka i ryż z warzywami.
***
Po skończonej kolacji wycieram usta i rzucam serwetkę na pusty talerz.
-Więc? -pytam.
- Więc, rozczarowałaś mnie siostrzyczko. Zakazałem ci kontaktów z Jace´m a ty nie posłuchałaś. Należy ci się kara. - mówi i podchodzi do mnie.
-Ja go nawet nie widziałam. Oddzielały nas drzwi. O tym zapewne też wiesz. - odparowuje choć w moim głosie słychać lekki strach i niepokój.
- Wiem ale nie toleruje nieposłuszeństwa. A zwłaszcza, że należysz do mnie i nosisz w sobie moje dziecko.- teraz trzyma mnie za ramiona mocno ściskając.
Jestem pewna, że jutro ujrzę tam siniaki. Sycze z bólu i mówię:
- Przestań to boli.
Puszcza mnie ale z wielkim trudem. Wychodzi przez głowne drzwi i zaraz potem wraca ciągnąc za włosy jakąś kobietę, Nephilim. Rozpoznaje po znakach na ramionach. Ma ona na sobie strój bojowy choć trochę podniszczony. Zgaduje, że ucierpiał podczas budowy. Kobieta płaczę.
- Kto to jest? - pytam i patrze jak kobieta upada gdy Sebastian puszcza jej włosy.
Chce do niej podejść ale Sebastian powstrzymuje mnie ruchem ręki.
- Stój! Dość już zepsułaś. Nie psuj swojej kary.
Więc stoję i patrze jak Sebastian ponownie zaciska rękę na włosach kobiety i podrzyna jej gardło sztyletem. Krzyczę na całe gardło i szarpie się w mocnym uścisku Sebastiana, który nie wiadomo kiedy staną obok mnie. Wbijam mu paznokcie w rękę ale to nic nie daje. Próbuje kopać, bić i drapać, ale on jest jak posąg nieczuły na ból i moje cierpienie.
Jest dla mnie zbyt silny. Nie pozwala mi odwrócić głowy. Zmusza do patrzenia. Ciało kobiety stygnie, krew krzepnie w żyłach a wokoło głowy biednej Nephilim jest kałuża krwi, która wygląda jak straszna, krwawa aureola. Oczy ma otwarte lecz nie widzę już w nich błysku życia. Usta zastygają w niemym krzyku. Osuwam się na kolana i płaczę. Sebastian stoi nade mną i przypatruję się mojemu cierpieniu. Podchodzę na drżących nogach do kobiety i przypatruje się jej twarzy. Odgarniam jej z twarzy kosmyk włosów i zakładam za ucho.
Odwracam głowę. Nie mogę dłużej patrzeć na ten przerażający widok.
Podnoszę się z kolan i odwracam twarzą do Sebastiana.
On stoi z założonymi rękami i mówi:
- Nie toleruje nieposłuszeństwa. Od dziś masz mnie słuchać i przestrzegać wszystkich moich zasad. Za każdą niesubordynację czeka Cię kara. Zrozum Clary, że Cię kocham i chce dla Ciebie jak najlepiej. Chodź odprowadzę Cię do pokoju.