Clary
- Clary. Clary obudź się. - oddech przyjemnie łaskotał moje ucho.
Leniwie otworzyłam oczy i przeciągnęłam się odwracając na drugą stronę by spotkać złote tęczówki wpatrujące się we mnie...nie, chwila czarne. Tak czarne. Uśmiechnęłam się leniwie i westchnęłam zadowolona.
- Takie pobudki mogę mieć codziennie. - powiedziałam z uśmiechem.
Piękne zło...czarne oczy.
- Czego tylko zapragniesz królowo. Dla ciebie wszystko. - powiedział Sebastian i pocałował mnie w policzek.
Obdarowywał mnie pocałunkami na całej twarzy celowo omijając usta. Gdy się odsunął wciąż nie zasmakwowaszy moich ust jęknęłam niezadowolona i sama pocałowałam go przyciągając do siebie.
Hmm...Jak ja go kocham.
- Nadal ci mało diablico? - wyszeptał mi do ucha.
- Mhm. - tylko tyle byłam w stanie odpowiedzieć gdy jego ręce zaczęły błądzić po moim ciele.
Cudowny poranek.
***
Śniadanie w Paryżu to coś co z całą pewnością uwielbiam. Ciepłe, chrupiące rogaliki i pyszna kawa.
Zakupy w Mediolanie i zwiedzanie ruin w Grecji. Może to i strasznie przyziemne ale Sebastian uznał, że zasługuję na odrobinę luksusu.
Pomyśleć, że kiedyś nie lubiłam zakupów. Z nim wszystko jest lepsze.
Leżeliśmy razem przytuleni na kanapie i oglądaliśmy film. Raczej udawaliśmy, że oglądamy, ponieważ co chwila czułam pocałunki Sebastiana na głowie i jego rękę masującą tył moich pleców. Było mi tak cudownie i przyjemnie, że na chwile zapomniałam o dręczącym mnie uczuciu.
No właśnie tylko na chwilę. W końcu zdobyłam się w sobie i zapytałam:
- Sebastianie? Cz-czy ja o czymś zapomniałam?
Niewiadomo czemu to pytanie budziło we mnie strach. Bałam się jego reakcji ale jednocześnie poczułam ulgę i zaśmiałam się w duchu z samej siebie. Przecież on by mnie nie skrzywdził jednak i tak odwróciłam się do niego z pewną obawą.
Jego ręka zaprzestała swoich kolistych ruchów na moich plecach by zacisnąć się lekko na mojej skórze ale zaraz ponownie rozpoczęła przerwaną czynność jakby nic się nie stało.
Spoglądając w jego oczy nic nie dostrzegłam. Sebastian przyciągnął mnie do siebie bliżej i oparł swój podbródek o moją głowę jednocześnie mnie kołysząc.
- Skąd taki pomysł, królowo? Czy coś jest nie tak? Coś się stało? - odparł spokojnie.
Jego głos działał na mnie usypiająco co w połączeniu z ciepłem i wygodą jaką mi dawał było zniewalającą mieszanką.
- Nie. Po prostu mam takie dziwne uczucie, że o czymś zapomniałam. O czymś ważnym.
- Spokojnie. Nic się nie dzieje. Wszystko jest w jak najlepszym pożądku. Jutro zaczniemy budować nasz świat. Musimy mieć wiele energii. Śpij dobrze kochanie.
Leżeliśmy razem przytuleni na kanapie i oglądaliśmy film. Raczej udawaliśmy, że oglądamy, ponieważ co chwila czułam pocałunki Sebastiana na głowie i jego rękę masującą tył moich pleców. Było mi tak cudownie i przyjemnie, że na chwile zapomniałam o dręczącym mnie uczuciu.
No właśnie tylko na chwilę. W końcu zdobyłam się w sobie i zapytałam:
- Sebastianie? Cz-czy ja o czymś zapomniałam?
Niewiadomo czemu to pytanie budziło we mnie strach. Bałam się jego reakcji ale jednocześnie poczułam ulgę i zaśmiałam się w duchu z samej siebie. Przecież on by mnie nie skrzywdził jednak i tak odwróciłam się do niego z pewną obawą.
Jego ręka zaprzestała swoich kolistych ruchów na moich plecach by zacisnąć się lekko na mojej skórze ale zaraz ponownie rozpoczęła przerwaną czynność jakby nic się nie stało.
Spoglądając w jego oczy nic nie dostrzegłam. Sebastian przyciągnął mnie do siebie bliżej i oparł swój podbródek o moją głowę jednocześnie mnie kołysząc.
- Skąd taki pomysł, królowo? Czy coś jest nie tak? Coś się stało? - odparł spokojnie.
Jego głos działał na mnie usypiająco co w połączeniu z ciepłem i wygodą jaką mi dawał było zniewalającą mieszanką.
- Nie. Po prostu mam takie dziwne uczucie, że o czymś zapomniałam. O czymś ważnym.
- Spokojnie. Nic się nie dzieje. Wszystko jest w jak najlepszym pożądku. Jutro zaczniemy budować nasz świat. Musimy mieć wiele energii. Śpij dobrze kochanie.
Sen w objęciach ukochanego jest najlepszy.
Simon
Następny dzień był męczący. Nieprzespana noc po napadzie Sebastiana. Opatrywanie ran. Iratze rysowane z coraz większą frustracją. Kikut ręki Isabelle co chwila krwawił a wraz z krwią wypływała ropa. Alec'k wciąż nie odzyskał władzy w prawej ręce, która zwisa u jego boku jakby była martwa.
Magnus doszedł do siebie najszybciej. Kilka zaklęć, magicznych maści i naparów i z powrotem był cholernym Magnusem Bane'm. Cała energia po nocnym posiłku ze mnie wyparowała. Strach o ukochaną i przyjaciół. Wściekłość, że nie było mnie tu by im pomóc. Wściekłość, że ten sukinsyn* nadal żyje. Przerażenie na myśl co może się teraz dziać z Clary.
- Musimy wracać. Dość ukrywania się. Będziemy walczyć!
- Jak? Jak chcesz walczyć? Wsiądziesz na jednorożca i powalisz Sebastiana tęcza?
Ocknij się Simon. Straciłam dłoń którą się posługuje w walce. Wyćwiczenie lewej zajmie mi lata. Od dziecka uczymy się walczyć, nie nadrobię tego w cholerny tydzień. Alec'k nie może ruszać ręką. Łucznik bez sprawnej ręki? Weź się puknij w łeb i nie udawaj bohatera. Przegraliśmy.
Słowa Isabelle choć prawdziwe raniły mnie niczym stado pszczół. Nie byłem pieprzonym Batman'em. Potrzebowaliśmy bohatera.
- Potrzebujemy Jace'a. - głos Alec'ka niemal nie przyprawił mnie o zawał.
Nie możesz mieć zawału idioto. Jesteś wampirem, twoje serce nie bije.
- Co jeszcze? Czego jeszcze potrzebujemy? - głos Isabelle choć starała się zapewne do tego nie dopuścić zdradzał jaka jest przerażona i zmęczona.
- Kassi, Jocelyn i Luke. Nie ma sensu się ukrywać skoro Sebastian potrafi nas odszukać. Ściągniemy ich z powrotem. Nie chce znależć ich martwych na podłodze gdziekolwiek są. - głos Magnusa był pewny.
Wiedziałem, że czarownik jest wiekowy ale głos jakiego użył by wypowiedzieć te dwa zdania był przesiąknięty czymś takim, że nie chciało się z nim dyskutować. To coś jak głos rodzica, który po wywiadówce karze ci iść do pokoju. Nie ma szans się nie posłuchać.
- Postanowione. Wracamy do Nowego Jorku.
__________________________________________________
* nie mam na celu obrazy Jocelyn
- Musimy wracać. Dość ukrywania się. Będziemy walczyć!
- Jak? Jak chcesz walczyć? Wsiądziesz na jednorożca i powalisz Sebastiana tęcza?
Ocknij się Simon. Straciłam dłoń którą się posługuje w walce. Wyćwiczenie lewej zajmie mi lata. Od dziecka uczymy się walczyć, nie nadrobię tego w cholerny tydzień. Alec'k nie może ruszać ręką. Łucznik bez sprawnej ręki? Weź się puknij w łeb i nie udawaj bohatera. Przegraliśmy.
Słowa Isabelle choć prawdziwe raniły mnie niczym stado pszczół. Nie byłem pieprzonym Batman'em. Potrzebowaliśmy bohatera.
- Potrzebujemy Jace'a. - głos Alec'ka niemal nie przyprawił mnie o zawał.
Nie możesz mieć zawału idioto. Jesteś wampirem, twoje serce nie bije.
- Co jeszcze? Czego jeszcze potrzebujemy? - głos Isabelle choć starała się zapewne do tego nie dopuścić zdradzał jaka jest przerażona i zmęczona.
- Kassi, Jocelyn i Luke. Nie ma sensu się ukrywać skoro Sebastian potrafi nas odszukać. Ściągniemy ich z powrotem. Nie chce znależć ich martwych na podłodze gdziekolwiek są. - głos Magnusa był pewny.
Wiedziałem, że czarownik jest wiekowy ale głos jakiego użył by wypowiedzieć te dwa zdania był przesiąknięty czymś takim, że nie chciało się z nim dyskutować. To coś jak głos rodzica, który po wywiadówce karze ci iść do pokoju. Nie ma szans się nie posłuchać.
- Postanowione. Wracamy do Nowego Jorku.
__________________________________________________
* nie mam na celu obrazy Jocelyn